Czy macie świadomość, że to co czasami widnieje na Waszej liście zadań to nie zwykłe zadanie a jednak większy projekt?

Przykład?

„Kupić kawę” to może być zwykłe zadanie.

Gdy jutro jedziecie pociągiem do Krakowa, a na dworcu jest Starbucks to wystarczy tylko wejść do środka, zamówić ulubioną kawę i za nią zapłacić. Voila! No chyba, że jesteście moim mężem, który twierdzi, że nigdy nie dostał dwa razy identycznej kawy choć zawsze zamawia to samo… no bo wtedy się jednak sprawa przy ladzie trochę komplikuje...

Ale „kupić kawę” to może też być nie lada projekt. Naprawdę.

Gdy w sobotę idziecie do znajomych, a że kupili sobie ostatnio nowy ekspres do kawy, stwierdzacie, że miło byłoby przynieść jakąś fajną kawę do skosztowania… I wtedy żeby „kupić kawę” musicie najpierw dowiedzieć się jaki to właściwie ekspres kupili znajomi (ciśnieniowy czy może jednak przelewowy), sprawdzić w jakim sklepie jest duży wybór kaw (bo przecież chcieliście coś lepszego niźli tylko ‘Wyprodukowano dla Biedronki” i zrozumcie, że do samej Biedronki ja nic nie mam), a może musicie zamówić wybrany produkt online (a wtedy, wiadomo, wyszukiwarka, wybieranie, zamawianie, płacenie a potem jeszcze paczkomat).

Ale co to właściwie za różnica, zapytacie…

Ano zadanie to po prostu rzecz, którą należy wykonać. I od razu wiadomo jak się do tego zabrać, bo to oczywista sprawa.

Projekt natomiast wymaga więcej czasu i planowania, a sam składa się z wielu zadań. Może czasem i oczywistych ale jednak wymagających większej i bardziej czasochłonnej organizacji.

I wiem, że może się to wydawać ewidentne, jasne i wiadome. Ale dla wielu – i tutaj wreszcie pojawia się WNIOSEK z tekstu – nieświadomość powyższego skutkuje listą zadań, która jest ciągle przeładowana, przepełniona wymagającymi projektami... czyli – po prostu – do niczego się nie nadaje… Właśnie tak!

A to co zrobić z tymi projektami? Przeczytacie wkrótce na blogu...

Anna Magalska